|
Walka duchowa katolickie forum dla osób wierzących, niewierzących, poszukujących, wątpiących, zagubionych
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
gast1
Dziesiętnik
Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań Płeć:
|
Wysłany: Śro 15:23, 27 Maj 2009 Temat postu: Wiara w przypadku osoby świeckiej a osoby duchownej? |
|
|
Dla mnie okrutnie przedstawia się ta różnica między tymi dwoma stanami. Zastanawiam się dlaczego tak jest. Osoba duchowna ma do swojej dyspozycji wszystko pod ręką w odniesieniu do "narzędzi" życia wiary.
Osoba świecka musi sobie zadbać o wszystko sama.
Osoba duchowna nie tyle co dba o dziedzictwo ile o swój wzrost duchowy ze swobodą.
Osoba świecka skazana jest na niekończące się błądzenie, wchodzenie nieświadomie w przeróżne pułapki i błędy w życiu. Okrywanie rzeczy, których na co dzień nie są widoczne dla duchownych, nie posiadając przy tym jw. wspomnianych "narzędzi".
Osoba duchowna żyje w przestrzeni widocznej i przejrzystej.
Osoba świecka szuka bez końca drogi we mgle.
Można by tak bez końca rozwijać ten tak niesprawiedliwie przydzielony plan duchowego życia dla ludzi.
Mam zatem pytanie, o co mi w tym wszystkim chodzi?
PS.
Chodzi mi bardziej o "filozoficzne" zastanowienie się niż jakieś inne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
zz_top
Przyjaciel forum
Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Białystok Płeć:
|
Wysłany: Śro 18:43, 27 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Całkowicie się z tym nie zgadzam! Bez urazy, ale Twoje wyobrażenia o życiu duchowym księży, zakonników, zakonnic jest idealistyczne Nie jest tak różowo z tym wzrostem, dziedzictwem, swobodą, dostępnością... Poza tym ciąży na nich niezrównanie większy ciężar odpowiedzialności za swoją wiarę. Stale bowiem powinni mieć przed oczami te słowa z listu do Hebrajczyków:
"Niemożliwe jest bowiem tych - którzy raz zostali oświeceni, a nawet zakosztowali daru niebieskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, zakosztowali również wspaniałości słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, a /jednak/ odpadli - odnowić ku nawróceniu. Krzyżują bowiem w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko."
Każdy sposób życia ma swoje metody na trwanie przy Bogu. Każdy niesie swój krzyż - dobrze by było więc nie roztrząsać nadmiernie jak to im dobrze a nam źle tylko patrzeć na to "Co ja zrobiłem dla Chrystusa? Co powinienem zrobic dla Chrystusa?"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gast1
Dziesiętnik
Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań Płeć:
|
Wysłany: Śro 21:41, 27 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
W zasadzie to odpowiedziałes mi cytatem w zupełności. Za co już bardzo dziękuję.
Może inaczej przedstawię to o co się pytałem. Czy te same słowa wypowiedziane do uczniów padają również do ludzi idących dalej za Jezusem. Czy da się je tak samo radykalnie żyć jak kapłani muszą je podejmować. Jak znajdować różnicę pomiędzy tym co jest przeznaczone uczniom a tym co reszcie. Czy może my wszyscy jesteśmy uczniami równocześnie. Wiadomo kapłani są w stanie in persona Christi podczas funkcji sakramentalnych, ale czy można od nich coś więcej oczekiwać jak np. tzw. "coaching". Może pytam o rzeczy, które są nawet oczywiste dla mnie, tylko, że te pytania pojawiają się pomimo wszystko.
Problem też jest taki, że w dzisiejszych czasach demokratycznych jest duża trudność w odnajdywaniu się w "prawdziwej" hierarchii.
Przecież jako świecki jestem jednostką autonomiczną w społeczeństwie demokratycznym. Gdy jednak mam się odnieść do Boga, to zaczynam się gubić. Jak używać dynamiki wiary, która jest przeciwna sposobom życia tego świata. Mam być znakiem zaprzeczenia idąc za Jezusem.
Wiadomo, na to wszystko są odpowiedzi, tzw. powinnosciowe, czy moralizatorskie. Chciałbym jednak unikać tego jak najbardziej, bo kończy się to tylko emocjonalnymi rozwiązaniami, które mogą przez przypadek coś głębszego przeoczyć, gdy się w to wgłębić tak naprawdę. Nauka taka i tak płynie z kazań i ze spowiedzi.
PS. @zz_top, czy mogę Cię prosić o dokładny namiar tego fragmentu listu do Hebrajczyków. Za co z góry dziękuję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zz_top
Przyjaciel forum
Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Białystok Płeć:
|
Wysłany: Śro 22:50, 27 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Namiary na cytat to: Hbr 6, 4-6
Nie ma rozróżnienia na słowa skierowane do księży i do reszty, do uczniów i do pospólstwa... Bycie "prezbiterem" to po prostu jedna z posług w mistycznym Ciele Chrystusa. Nie ma co się oglądać i oczekiwać od nich, że będą "przewodnikami" i "pasterzami". To trochę nie tak. Możesz się nie doczekać, bo ostatecznie są tylko ludźmi.
Olej "demokratyczność", uznaj ją po prostu za jedno z sideł szatana, który wmówił ludziom, że jest to najlepszy z możliwych ustrojów. Gówno prawda! Tam, gdzie na ulicy mieszka 10 sutenerów i 1 święty demokracja oznacza rządy sutenerów. Jeśli większość ma ustalać co jest dobre a co złe to ja dziękuję serdecznie za taką demokrację. Kościół Katolicki jest głęboko niedemokratyczny, bo zbudowany na fundamencie prymatu Piotra Apostoła. I pamiętaj! Bramy piekielne go nie przemogą!
A demokracja dziś traktowana jest niemal jako religia - nie toleruje się od niej odstępstwa, nie dopuszcza do głosu ludzi pojmujących rzeczywistość w innych kategoriach niż "większość ma rację". To właśnie przez te diabelskie kłamstwo piszesz, że "jestem autonomiczna jednostką". Zaczynasz myśleć o sobie w kategoriach "ja, suweren" a gubisz sens przynależności, powinności, pomocniczości, służby, itp...
Pójście za Chrystusem jest całkowitym zaprzeczeniem miłości świata. Prędzej czy później okazuje się, że wkraczając na tę drogę masz trzech wrogów. Jest to po pierwsze stary człowiek w Tobie, Twój wewnętrzny zdrajca, to ten głos, który Ci podpowiada: "daj spokój, nie przeginaj, trzeba się dostosować..." Ale to nie jesteś ty! To ktoś inny w Tobie... Drugi przeciwnik to świat - to zbiorowy grzech ludzkości, grzeszne struktury, społeczeństwo upadku, rozwiązłości, odrzucenia Boga, które narzucają Ci się z obezwładniającą nachalnością. Ale to nie jesteś Ty!! Trzeci i najistotniejszy przeciwnik to diabeł, upadły anioł, książę ciemności, władca tego świata. ALE TO RÓWNIEŻ NIE JESTEŚ TY!!! Tym niemniej podążając za Chrystusem i biorąc na barki swój krzyż z pewnością będzie się to wiązało z nieustanna wewnętrzną walką z tą "trójcą nieświętą". Ale pamiętaj! ŻADEN Z TYCH PRZECIWNIKÓW TO NIE JESTEŚ TY! Ty zostałeś wezwany, by być synem i dziedzicem Boga samego! Przez ofiarę męki i śmierci Jezusa Chrystusa masz moc pokonać starego człowieka, świat i diabła - Chrystus pokonał je i w nim jest zbawienie od niewoli grzechu! Z Chrystusem ukrzyżowanym masz wszystko czego potrzeba, by ukrzyżować tego wewnętrznego zdrajcę, który raz po raz podnosi swój ohydny łeb. Masz wszystko czego potrzeba, by rozproszyć ułudę świata. Z Chrystusem masz wszystko czego potrzeba, by odważnie wystąpić przeciwko "oskarżycielowi braci naszych". MASZ WSZYSTKO CZEGO POTRZEBA!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zz_top dnia Śro 22:55, 27 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
dr A. Nielski
Duchowny
Dołączył: 30 Paź 2007
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Paryż
|
Wysłany: Pią 0:34, 29 Maj 2009 Temat postu: Re: Wiara w przypadku osoby świeckiej a osoby duchownej? |
|
|
gast1 napisał: | Dla mnie okrutnie przedstawia się ta różnica między tymi dwoma stanami. Zastanawiam się dlaczego tak jest. Osoba duchowna ma do swojej dyspozycji wszystko pod ręką w odniesieniu do "narzędzi" życia wiary.
Osoba świecka musi sobie zadbać o wszystko sama.
Osoba duchowna nie tyle co dba o dziedzictwo ile o swój wzrost duchowy ze swobodą.
Osoba świecka skazana jest na niekończące się błądzenie, wchodzenie nieświadomie w przeróżne pułapki i błędy w życiu. Okrywanie rzeczy, których na co dzień nie są widoczne dla duchownych, nie posiadając przy tym jw. wspomnianych "narzędzi".
Osoba duchowna żyje w przestrzeni widocznej i przejrzystej.
Osoba świecka szuka bez końca drogi we mgle.
Można by tak bez końca rozwijać ten tak niesprawiedliwie przydzielony plan duchowego życia dla ludzi.
Mam zatem pytanie, o co mi w tym wszystkim chodzi?
|
Wszystko jest poukładane! Każdy ma prowadzić takie życie duchowe, jakie najbardziej pasuje do jego stanu.
A duchownym, nawet tym w zakonach kontemplacyjnych wcale nie jest tak łatwo, bo WSZYSTKO może spowszednieć...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rafka
Chorąży
Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 20:45, 29 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Hm...są różnice między takim życiem a życiem w zakonie.
Ludzie duchowni mają ''Wolę Bożą'' bardziej naświetloną. Np. taka siostra zakonna musi słuchać przełożonej czyli ''święte posłuszeństwo''.
Jednak takie osoby maja większą odpowiedzialność.
Jest napisane ''komu jest więcej dane od tego będzie się więcej wymagać''.
Ich krzyże są ''ukryte''. Też czasem sobie myślę co taka siostra może robić tylko się modlić. A one też mają swoje ''ciemne noce'', ''wątpliwości'', ''oschłości duchowe''.
Np. taka siostra zakonna nie może mieć męża, dzieci. Na wiele rzeczy nie może sobie pozwolić.
Nam świeckim jest też wiele dane tylko inaczej. myślę, że mamy większą swobodę.
Każdy jest do czegoś powołany. i z tego tez zdamy sprawę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rafka dnia Nie 20:47, 29 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|